Oj, ostatnio Kukinarium się zapuściło...Nie miałam ani weny, ani czasu by gotować i w zasadzie żyłam na białym serze z olejem lnianym (ja biały ser z olejem lnianym mogę jeść na śniadanie, obiad i kolację tygodniami...jedzeniowo miewam czasem fazy kiedy przejawiam zachowania autystyczne;).
Postanowiłam jednak wziąć się za swoją dietę i ją urozmaicać znów, więc oto jestem z powrotem.
Na dobry początek to jak widzę mój idealny poranek: praktyka ashtangi, a potem owsianka - najlepsze śniadanie po porannych ćwiczeniach.
Owsiankę przez całe życie traktowałam jako jedno z dań do którego się nie przekonam - paskudną ciapę o nieciekawej konsystencji, wyzbytą jakiegokolwiek smaku, jedzenie dla niemowląt. Jednak tylko krowa nie zmienia poglądów, a jeżeli owsianka wygląda tak to...chyba tylko moje dziecko by jej odmówiło;).
Owsianka
(porcja dla jednej mocno głodnej osoby)
50 g płatków owsianych (tu błyskawiczne)
300 ml wody
szczypta soli
pół łyżeczki dobrego masła (najlepsze irlandzkie!)
garść borówek amerykańskich
3 morele
1 goździk i kawałek gwiazdki anyżu
2 łyżki syropu klonowego
uprażone nasionka słonecznika, dyni, siemienia lnianego do posypania
1. Płatki owsiane zalewam lekko osoloną wodą i gotuję na małym ogniu. Gdy woda się zagotuje dodaję masło i pozwalam owsiance pyrkać sobie delikatnie na małym ogniu przez około 4 minuty, aż nabierze gęstawej, kremowej konsystencji.
2. Morele umyłam, pokroiłam w cząstki i podsmażyłam przez chwilę na patelni, dolewając odrobinę syropu klonowego. Morele doprawiłam rozgniecionymi w moździerzu goździkami i anyżem.
3. Gotową owsiankę podałam z morelami, jagodami z posypką z nasion i syropem klonowym. Eh... jutro rano gotuję taką samą;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz