Warto zapamiętać ten przepis, przyda się w cieplejsze dni, bo ta potrawa rewelacyjnie nadaje się do kosza piknikowego.
Ciasto kalafiorowe wg Yotama Ottolenghi
1/2 główki średniej wielkości kalafiora (około 450 g)
2 czerwone cebule
5 łyżek stołowych oliwy z oliwek
2 gałązki rozmarynu
7 jaj
15 g (pół kubka) posiekanych listków bazylii
120 g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1/3 łyżeczki kurkumy
150 g grubo startego parmezanu
sól, pieprz (dałam cytrynowy)
masło do wysmarowania foremki
1 łyżeczka sezamu (w oryginale białego, dałam czarny)
1 łyżeczka czarnuszki
1. Rozgrzałam piekarnik do 200 stopni.
2. Kalafior podzieliłam na małe różyczki, włożyłam do osolonej wody i gotowałam aż zrobi się lekko miękki. Odcedziłam i pozostawiłam do wyschnięcia.
3. Jedną cebulę pokroiłam na okrągłe plastry. Drugą cebulę posiekałam grubo i podsmażyłam do miękkości na oliwie z oliwek z dodatkiem posiekanego rozmarynu. Odrobinę rozmarynu zachowałam do posypania ciasta z wierzchu.
4. Ostudzoną cebulę przełożyłam do dużej miski. Dodałam jajka i posiekaną bazylię, zmieszałam przy pomocy trzepaczki, po czym dodałam przesianą mąkę, proszek do pieczenia, kurkumę, parmezan, sól i sporo pieprzu. Zmieszałam wszystko porządnie, po czym delikatnie wprowadziłam w ciasto ugotowane różyczki kalafiora, starając się zbytnio ich nie rozgnieść.
5. Ottolenghi zaleca pieczenie ciasta w tortownicy - moje wszystkie tortownice służą obecnie jako podstawki do doniczek z sadzonkami, do pieczenia użyłam zatem mojego ukochanego garnka żeliwnego, wysmarowanego masłem i wysypanego czarnuszką zmieszaną z sezamem. W tym naczyniu ciasto gotowe było po pół godziny. W oryginale Yotam mówi o pieczeniu przez około 40 minut, gdy nakłuć ciasto nożem, powinien on pozostać suchy jeżeli danie jest gotowe.
6. Yotam proponuje by ciasto jeść w temperaturze pokojowej, bądź tylko trochę ciepłe. Za jego radą podałam je z posiekanym ogórkiem zielonym, z dodatkiem koperku i mięty, polanym dressingiem z octu winnego i oleju rzepakowego, z odrobiną cukru i soli.